Pustynia w Mieście

Pustynia w Mieście » Świadectwa » Życie i śmierć

Życie i śmierć

2005-04-05 Radek

Śmierć. Jednym to słowo mrozi krew w żyłach inni zaś wołają o nią co rano. Dla jednych śmierć to koniec, dla innych początek, jedni się jej boją, dla innych to wyzwanie. Jedna śmierć a tak skrajne uczucia.

Mimo wszystko większość ludzi woli odsunąć myśl o śmierci najdalej jak się da, wolimy nie mieć z nią nic wspólnego, chcemy, aby w naszym otoczeniu jej nie było. Kiedy już się pojawi, nie wiemy jak się zachować: czy rozpaczać, czy milczeć, czy wspominać... Niedawno zmarła moja Babcia. Cała nasza rodzina bardzo ją kochała. Spotkaliśmy się po pogrzebie w dość licznym gronie gdyż Babcia miała trójkę dzieci sporo wnucząt i prawnucząt. Wszyscy pogrążeni byli w wielkim smutku, każdego przytłaczało poczucie wielkiej straty. Zaczęliśmy wspominać jak to z Babcią bywało, jakie to żarty mówiła, jak zawsze równo obdarowywała swoich wnuków i wnuczki a potem prawnuków, jak siedziała w swoim fotelu, jak pokornie znosiła cierpienie... Po chwili każdy miał przed oczami obraz Babci, który wywoływał w nas radość i dumę. Wciąż odczuwaliśmy i odczuwamy jej brak, ale pogodzenie się z jej śmiercią i świadectwo jej życia zaowocowało w nas z ogromną mocą. Kiedy o niej myślę w moim sercu jest pokój.

Doświadczenia tego roku pokazały mi bardzo wyraźnie, że śmierć jest nieodłączną częścią życia. Jest nie do uniknięcia, ale przestała mnie przerażać. Teraz wiem, że śmierć może być piękna, bo może być owocna. Ziarno musi obumrzeć, aby móc wydać plon - słyszeliśmy to wiele razy choćby na lekcjach religii. Człowiek umierając nadaje życiu, które ma już za sobą nową jakość, i nie ważne czy umiera stary człowiek czy maleńkie jeszcze nawet nienarodzone dzieciątko. Po śmierci życie człowieka tu na ziemi jest zamkniętą księgą. Jest dojrzałym owocem, z którego rodzi się coś nowego, z którego powstaną nowe owoce a my będziemy z nich korzystać.

Piękny jest owoc, który dojrzewał przez lata, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić czasem nawet zapominając o jego istnieniu, gdyż posiadł mądrość płynącą z doświadczenia. Szukamy takiego owocu, kiedy spostrzegamy, że nie ma go już na gałęzi. Piękny jest też owoc, który dojrzewa i obumiera jednej nocy, gdyż nie troszczy się on o siebie, ale pragnie stać się nowym drzewem, które wyda setki owoców. Obumiera zanim ktokolwiek zdąży się nim zachwycić.

Śmierć zawsze będzie bólem i stratą. Musi boleć, aby mieć wartość, aby przemówić i aby wybrzmieć. Śmierć ma w swoją naturę wpisane cierpienie, a każde cierpienie staje się dla mnie śmiercią. Śmiercią, która jest jak ikona, której odważnie patrzę w oczy by ujrzeć to, co kryje się za nią: nowe życie. Ufając Bogu pozwalam sercu cieszyć się z cierpień i śmierci dających zapowiedź nowej jakości, nowego życia.

10 marca urodziła się nasza córeczka. Tego samego dnia miał miejsce pogrzeb Taty bardzo bliskiej nam osoby. Muszę się przyznać, że na początku bałem się, że radość z narodzin dziecka będzie nietaktem wobec żalu i smutku tej osoby. Potem bałem się, że śmierć nie pozwoli mi cieszyć się z narodzin. Wszystko działo się w czasie Wielkiego Postu, w czasie, gdy Życie i Śmierć miały spotkać się na jednym krzyżu. Stojąc na szpitalnym korytarzu w oczekiwaniu na dziecko, miotały mną wszystkie uczucia świata. Poród nie wyglądał tak jak się spodziewaliśmy, nie był przygodą, nie był radością, był cierpieniem, poniżeniem, bezsilnością... Wtedy dotarła do mnie myśl, że cierpienie przynosi owoc. Ucieszyłem się, że owoc będzie musiał być wielki, ponieważ moje cierpienie było ogromne. Owoc miał 2530 gram i 51cm, ale ogrom miłości, jaką nasza córeczka wniosła w nasze życie po porostu nie da się zmierzyć. Wtedy to w moim sercu była śmierć i było życie, był smutek z powodu straty i radość z nowego życia. Zupełnie obok siebie, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Zrozumiałem, że nie muszę już zmagać się w życiu o to by nie cierpieć, że cierpienie jest błogosławieństwem. Czy nie boję się cierpienia lub śmierci? Boję się! I oby jednak omijały mnie szerokim łukiem, ale kiedy już przyjdą to będę starał się przyjąć je z pokojem, spojrzeć gadzinie w oczy i powiedzieć

Prowadź mnie w nowe życie,
uczyń mnie nowym człowiekiem,
nie walczę z tobą lecz ofiarowuję ci swój ból,
im bardziej mnie miażdżysz tym bardziej przegrywasz,
Pan mój cię pokonał i sprawił, że jesteś pełna życia,
że próbując mnie zgładzić błogosławisz mi,
a zabijając mnie zwracasz mnie Ojcu.

LOGOWANIE

O WSPÓLNOCIE

AKTUALNOŚCI

ŻYCIE KOŚCIOŁA

CZYTELNIA

Najkrócej o... miłości w małżeństwie
Ks. Stanisław Orzechowski
Najkrócej o... miłości w małżeństwie

Powstało już wiele książek o miłości małżeńskiej. Dlaczego więc ja postanowiłem napisać kolejną? Im dłużej pracuję jako wychowawca i duszpasterz akademicki - a robię to już ponad 40 lat - tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mało stoi przed współczesnym kapłanem zadań równie ważnych, co troska o dobre przygotowanie narzeczonych do sakramentu małżeństwa, a także o zaszczepienie w małżonkach właściwego przeżywania ich jedności małżeńskiej w Bogu.

Księgarnia religijna Izajasz

© Pustynia w Mieście & Brodex 2024 r.