Pustynia w Mieście » Forum » Forum ogólne » Wspólnota » Pustynia krakowska, hej!
Forum » Forum ogólne » Wspólnota » Pustynia krakowska, hej! | |
Autor | Wiadomość |
pwlc postów: 17 |
Wysłany: 2008-12-29 20:16Pustynia krakowska, hej! Witam w końcu na forum. Żeby nasze głowy po świętach nie były ociężałe jak żołądki (niektórych!) wystartuję prowokacyjnie: Czytam od niedawna osławiony "Wędrujący Świat" G. Kołodki i gość dość przekonująco krytykuje kulturę chrześcijańską wieków średnich, dokładnie do XIV w. Oto fragment: "...dogmatyzm religijny - tłamszący ciekawość i chęć poszukiwania obiektywnej prawdy naukowej prowadzącej do nowych odkryć, pomysłów i wdrożeń - wziął górę w świecie chrześcijańskim, szczęśliwie w żywiole islamskim stało się odwrotnie." Później rozwija odkrycia lekarzy-filozofów muzułmańskich i pisze, że renesans europejski dopiero wybił się z rozwojem naukowo-ekonomicznym. Ważne też, że w tym rozdziale przyjmuje perspektywę gospodarczą, jednak jak widać krytykuje też brak odkryć naukowych w Europie..." Czy nie jest tak, że Kościół przyjmował wtedy swoje dogmaty - np. że Ziemia jest płaska - i popełniał przez to wiele błędów ze szkodą dla człowieka? Jeśli tak, to czy nie można przyjąć, że Kościół myli się także dzisiaj, np. w kwestii wspólnego mieszkania chłopaka i dziewczyny tylko w celu lepszego poznania się? pwl |
maciek postów: 446 skąd: Zielona Góra |
Wysłany: 2008-12-29 21:16... Dziękuję nieznanemu dotąd użytkownikowi forum za ciekawe zagajenie.
Jako podzielonogórski wsiok muszę przyznać, że osławionej pozycji geniusza polskiej i nie tylko myśli ekonomicznej nie miałem przyjemności poznać, ba, usłyszeć o niej nawet. No i też w głównym temacie niewiele mam do powiedzenia, bo się na nim nie znam, chociaż lektura opracowań nt. wieków średnich dostępnych w internecie rzuca na tę kwestię nieco inne światło, niż wynikałoby z przytoczonego cytatu. (Ciekawe, nawiasem mówiąc, czy imć Kołodko równym szacunkiem darzy obecne oblicze islamu, w szczególności jego bardziej „wojownicze” cechy.) Chciałbym tylko jedno sprostować -- przekonanie o płaskim kształcie Ziemi nie było nigdy „dogmatem” Kościoła, bo kształt naszej planety pozostaje poza domeną wiary religijnej. Rozumiem, że słowo „dogmat” zostało tu użyte omyłkowo/niefortunnie. Ponadto nie jestem w stanie stwierdzić, jak przekonanie o płaskości Ziemi miałoby się przekładać na „wiele błędów ze szkodą dla człowieka”. To stwierdzenie jest tak ogólne, że można się z nim i w całości zgodzić, i w całości nie zgodzić, zgodzić się 50/50 lub w dowolnym innym stosunku. Dodatkowo nieporozumieniem jest wg mnie stawianie na jednej płaszczyźnie kształtu Ziemi i kwestii wspólnego mieszkania chłopaka i dziewczyny (NB, frakcja homo ma lepiej -- kto na dzień dobry posądzi dwóch mieszkających ze sobą chłopaków lub dwie dziewczyny, że są parą? ). Co innego kształt planety, co innego kwestie ludzkiej płciowości i ogólnie stosunków (szeroko pojętych) międzyludzkich. Ale to temat-rzeka. Natomiast jako człek, który z Żoną obecną przed ślubem nie mieszkał pod jednym dachem (co wyrzeczeniem było wielkim, bo dziewczę pieruńsko urodziwe), nie mam w tej kwestii wątpliwości. Kościół się nie myli. W ogóle Kościół pany! Pozdrawiam, Maciek |
lihu postów: 332 skąd: Zielona Góra |
Wysłany: 2008-12-29 21:27pustynia krakowska hej! Ale fajnie, ty pwl (przepraszam nie wiem czy miałem przyjemność poznać osobiście, jak nie to ubolewam, że aż strach), że coś takiego zostało zapodane. Ja z moją umiłowaną małżonką, jak tuszę, jesteśmy dość starzy by dać respons jakiś wątpliwościom Twoim, aczkolwiek zawsze może to trącić myszką lub myszą nawet. Dobrze, że Cię takie pytania nurtują. Czas i otoczenie zresztą w dużym znacznie procencie odpowie Ci, że pan Kołodko i jego myśli są super, ekstra, łał i jeszcze jakieś tam. Nie będę tutaj polemizował o średniowieczu odsyłam np. do E. Gilson "Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach średnich". Na Twoje ostatnie pytanie większość odpowie, że to jedyna droga, do lepszego poznania się i w ogóle nie ma innej dzisiaj drogi do zbudowania związku. A ja w imieniu swoim i Magdaleny rzec muszę, że to kłamstwo i tyle. My jesteśmy 9 lat po ślubie, bez uprzedniego wspólnego mieszkania i wypróbowywania się (wiadomo o co chodzi ). Nie widzę abym był o coś uboższy lub mniej "dotarty" z żoną. Zastanawiam się ilu z tych, którzy się "docierają" (ale nowomowa) wiedzą o sobie coś więcej niż to gdzie pracują czy co studiują). Nie dalej jak wczoraj usłyszeliśmy od dobrych znajomych prowadzących kursy przedmałżeńskie, że ci którzy nawet po kilka lat mieszkają ze sobą, nie wiedzą o sobie podstawowych rzeczy, ich wiedza o ogranicza się często do podstawowych informacji. Nasze doświadczenie jest takie, że czas spędzony na długich rozmowach, na wspólnej modlitwie, przed ślubem miał nieocenioną wartość. Ja choć nie mieszkałem z Magdą, wiedziałem o niej, a on o mnie wszystko. Zwieńczeniem tego był sakrament i wspólne zamieszkanie. Patrząc na urok i wdzięk mojej żony, a wówczas narzeczonej, nie wiem czy moje poznawanie odbywałoby się w jakimś naturalnym porządku, dzień w dzień moja wola byłby wystawiona na wielką pokusę i nieskromnie pisząć vice versa Dla mężczyzny nie ma nic większego jak zdobywać swoją Piękną. Zdobywać, krok po kroku, tocząc walkę w sobie i ze sobą. Jest to dla mnie i dzisaj walka, ale jaka jest satysfakcja, kiedy się wygrywa! Bo wiesz nie czarujmy się nie jesteśmy aniołami bez ciała. Z naszym pięknem jak ze wszystkim, można je oszpecić i sprowadzić do poziomu biologii, lub nadać mu jeszcze większą wartość. Ja dzięki temu, że przeszedłem taką właśnie drogę do mojej żony, znam jej wartość, wiem kim, a nie czym dla mnie jest. A wiesz z nami facetami to różnie bywa. To jest czasem powiem Ci "huć", która jak chłop nie ma w głowie i w sercu to wiesz gdzie... . Cieszę się, że piszesz o takich sprawach. Fajnie by było pogadać (może na rekolekcjach w Głogowie). Lihu
|
maciek postów: 446 skąd: Zielona Góra |
Wysłany: 2008-12-29 21:48... Przyklasnąć chcę Darkowi co do tego, że rezygnacja ze wspólnego zamieszkania przed ślubem (choć każdy gupi wie, że nie o zamieszkanie jako takie chodzi) narzuca określony porządek wzajemnego poznawania. No może nie do końca zawsze narzuca, ale ułatwia przyjęcie takiego porządku. To jest w gruncie rzeczy proste -- jak sobie powiemy, że powstrzymujemy się z tym, co przyszłoby najszybciej i najłatwiej, to trzeba trochę mózg i wolę wysilić, żeby inny rodzaj bliskości wypracować. To tak z autopsji.
I jeszcze mi się skojarzyło, jaką sporą reweracją był dla mnie tekst przeczytany, gdy miałem lat naście, że najważniejszym organem płciowym człowieka jest mózg. Warto tego się trzymać. I jeszcze dwa przytoczenia, jedno z p. Pulikowskiego, drugie z x. Orzechowskiego (nie cytaty, bo dosłownie nie napiszę): - Jak mi mówisz, że chcesz sprawdzić, czy do siebie „pasujecie”, to ja Cię uspokoję. Każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety. (To było jakoś inaczej powiedziane -- chodziło o to, że takie wspólne mieszkanie przed ślubem nie pozwala sprawdzić „dopasowania” wykraczającego poza płaszczyznę fizyczną. Na stronie Pustyni są dostępne konferencje p. Pulikowskiego, więc można posłuchać kilka godzin i sprawdzić .) - Jeśli mężczyzna i kobieta mieszkający razem nie zaczną ze sobą współżyć, to coś jest z nimi nie tak. (Albo wręcz: to są chorzy -- znowu dokładnie nie pamiętam. W każdym razie przekaz raczej jasny.) M |
Forum » Forum ogólne » Wspólnota » Pustynia krakowska, hej! |